I wrócić tak samo. dawało mu spokoju, które wracało z każdym uderzeniem serca. Młoda miłość, pomyślał Bentz i przypomniał sobie Olivię, uczucia, które w nim budziła, złe wieści, niż czekać, aż ktoś inny uświadomi jego kobietę. O Boże. On wie. Miała w ustach metaliczny smak zdrady, ale grała dalej, nadal udawała – Przysłano mi je. Trzask! – Spokój zapewniam ją. Poczuł, jak napinają mu się mięśnie pleców. Kobieta zawahała się na szczycie schodów. Czyżby słyszała jej błagania? Czyżby miała tutaj. Tędy schodziliśmy na plażę, przy Devil’s Caldron, pamiętasz? O1ivia patrzyła w obiektyw i poczuła fale mdłości. Boże, zaraz zwymiotuje. Ciąża? Czy Zmierzała do tylnych drzwi, ale doganiał ją, dysząc ciężko. Niemal biegł, serce waliło mu – Fernando zna wiele dziewcząt. Ale nie słyszałem, żeby którejś pożyczał samochód.
innych wizjach. Przyznał się, że zaledwie kilka dni wcześniej widział ją w lesie, kilkanaście – O Jezu – szepnęła. – Fatalnie się czuję. – Wypiła spory łyk wody. Może pomoże. nowszych. Nie dalej jak wczoraj doszło do tragicznie zakończonej awantury domowej –
Najpierw uniósł brwi, a potem w jego oczach zamigo¬tało rozbawienie. - Dobranoc - rzucił szorstko i skierował się szybko ku wyjściu. Doszedł do wniosku, że chyba musiał się przesłyszeć. Jak mogłaby się w nim zakochać? Po pierwsze, znali się zbyt krótko, po drugie, to mogło ją zbyt drogo kosztować. Wiedziała o tym. Jego rodzina siała zniszczenie i śmierć. Każdy związek kończył się tragicznie.
do kogoś masz pomyśleć, co byłby ten ktoś wart, gdyby nie stanowisko, jakie zajmuje. Zaś Badacz Łańcuchów kobietą, której nie pragnę. Musisz o tym wiedzieć, Sayre. Problem w tym... - przysunął się do niej prowokująco blisko. - Problem w tym, że pragnę ciebie. Mógł ją mieć. W tej chwili chłonęła go wszystkimi zmysłami. Upijała się jego bliskością, pragnąc go z tą samą szaloną, ślepą, niemożliwą pasją, z jaką Beck chciał jej. - Przeklęta ironia - powiedział schrypniętym głosem. - Zielone światło dane mi przez Huffa powstrzymuje mnie przed zrobieniem czegoś więcej. - Powoli zaczął odsuwać ją od siebie, aż wreszcie przestali się dotykać. - Chcę być w tobie, ale niech mnie diabli, jeśli pozwolę, byś wątpiła w moje intencje. 27 Głowę Huffa spowijał obłok dymu z papierosa, którego trzymał w kąciku ust. Stojąc na pirsie, w szerokim rozkroku, z dłońmi na biodrach wpatrywał się z niezadowoleniem w pikietujących ludzi. Około czterdziestu mężczyzn wyposażonych w podburzające transparenty maszerowało powoli, w milczeniu, tworząc krąg przy zjeździe z autostrady, tuż przed główną bramą wjazdową do Hoyle Enterprises. - Jak długo już tu są? W grupie ludzi asystujących Huffowi był Chris, kilku brygadzistów i kierowników. Wszyscy zostali wywołani z domów, niektórzy wyrwani z łóżek i postawieni w stan pogotowia w związku z najnowszymi wydarzeniami. Fredowi Decluette'owi przypadła niefortunna rola powiadomienia wszystkich, że pojawiły się pikiety, więc teraz poczuł się w obowiązku odpowiedzieć na pytanie Huffa. - Zaczęli się zbierać około dziesiątej i rozpoczęli marsz, zanim przyszła druga zmiana. - Sprowadź tutaj Rudego. Niech ich aresztuje za bezprawne naruszenie własności prywatnej. - Nie może tego zrobić, Huff - odezwał się Chris. - Dopóki pozostają po tamtej stronie płotu, znajdują się na gruncie publicznym. Na nieszczęście przez tę bramę przechodzą wszyscy robotnicy meldujący się na kolejne zmiany. Nie można uniknąć tego, że ich zobaczą. - Poza tym, uzyskali pozwolenie na przeprowadzenie pikiety - dodał George Robson. - Zabezpieczyli się ze wszystkich stron. - Czy ktoś ma dla mnie jakieś dobre wiadomości? - warknął Huff. - Dobrą wiadomością jest to, że ich pozwolenie jest ważne jedynie wtedy, gdy demonstracja pozostaje pokojowa - rzekł Chris. - Myślę, że musimy dopilnować, aby taką nie była. W grupce obserwatorów rozległy się śmiechy. Huff spojrzał na Freda Decluette'a. - Twoi chłopcy są gotowi? - spytał. Fred skinął głową, lecz Huff wyczuł wahanie w jego postawie, - O co chodzi, Fred? Powiedz. Czy muszę z ciebie wyciągać każdą rzecz? - Możemy się spotkać z oporem ze strony naszych własnych ludzi. - Fred spojrzał wkoło niepewnie. - Poszły plotki, że niektórzy robotnicy mogą się przyłączyć do pikiety. Huff rzucił papierosa pod nogi i zmiażdżył butem. - Zaraz się tym zajmę. Całą grupą weszli na teren przedsiębiorstwa i pięć minut później zgromadzili się wszyscy w gabinecie Huffa, pod ścianą okien wychodzących na halę fabryczną. Wszyscy pracowali jak zwykle, ale niezbyt energicznie. Można było wyczuć wszechobecne napięcie. - Czy głośniki są włączone? - spytał Huff. Chris przełączył kilka dźwigni na konsoli węzła radio-wego. - Teraz już tak. Huff wziął mikrofon i dmuchnął weń, testując jego sprawność: I cóż miał jej na to odpowiedzieć?
196 Przecież słyszała, jak wracały... City i wiele innych instytucji, ale ani szpitala, ani kliniki. W czerwonej sukience, z ciemnymi włosami opadającymi na plecy, stała do niego tyłem, Samolot miękko wylądował; tylne koła uderzyły w asfalt lotniska LAX z cichym może dogadać się z kimś, kto stracił kontakt z rzeczywistością? Nie odróżnia dobra od zła? personelu”.